LUDZIE!!!! JA JUTRO LECĘ DO ANGLII!!! NO NIE WIERZĘ!!!!
faszyn tinejdżerów
czwartek, 24 stycznia 2013
sobota, 19 stycznia 2013
piątek, 18 stycznia 2013
Dobry wieczór! Opiszę Wam mój dzisiejszy dzień, który mogę uznać za rekompensatę środowych męczarni. Otóż wstałem skoro świt, żeby pojechać na poprawkę z genetyki, z której dostałem wynik w środę (o tym w poprzedniej notce). Gdy zajechałem na miejsce, okazało się, że mój wynik został przekręcony - w tabelce grupy mam wpisane 29 (gdzie dziewiątka przypomina literę S -,-), w zeszycie mam 25 punktów. Tym sposobem zostałem osobą, która najszybciej z całego roku zaliczyła poprawkę! Nie obyło się bez oklasków poprawiających, więc poczułem się zobowiązany do ukłonu i teatralnego wyjścia. Jedyne, co teraz muszę zrobić, to poprosić Zakład Biologii Medycznej o zmianę wyniku w zeszycie, co może nie być takie proste. Dzień "przebimbałem", lecz nie zapomniałem o nauce. Od wczoraj nękała mnie myśl "Stefek, wróć do własnego bloga, zamiast wylewać tutaj swoje żale". I tym sposobem zdubluję tę notkę i wrzucę ją w normalniejszej wersji na mojego bloga, któremu tutaj nie będę robić reklamy.
Dawno nie byłem tak mile zaskoczony jak dziś.
Papapappapapapapapapapa
Dawno nie byłem tak mile zaskoczony jak dziś.
Papapappapapapapapapapa
Stefek
czwartek, 17 stycznia 2013
PECHOWY DZIEŃ
Wróżka Akima w biorytmie podała mi same plusy... Mimo to dzisiejszy dzień jakoś nie należał do udanych. Jedne z niewielu rzeczy, które mogę wymienić:
7:52 - wysiadam z autobusu, przechodzę na pasach, prawie potrąciło mnie Cinquecento (TAK, TO MAŁE GÓWNO!)
8:20 - zaczynam kolokwium i potykam się o własną torbę, odkładając ją na podłogę
8:50 - wypisuję pierwszy długopis
8:50 - wypisuję drugi długopis
8:51 - wyczerpał mi się kalkulator, nie zrobiłem jeszcze ani jednego zadania obliczeniowego
8:51 - wypisuję trzeci długopis, sięgam ręką po czwarty, a moja legitymacja wyskakuje na 2 metry i ląduje 2 rzędy krzeseł dalej w auli
9:25 - koniec czasu na kolokwium, przez liczenie pisemne (zamiast na kalkulatorze) nie czytam 3 zadań - strzelam
11:00 - powinienem skończyć wykłady i kierować się w stronę domu
11:57 - wykłady wreszcie się kończą, bo koleś z radiologii ma gadane. mam 10 minut do autobusu, kolejny za pół godziny
11:06 - cały wymęczony, nabiegany i spocony docieram na przystanek przed czasem
11:12 - po 5 minutach spóźnienia autobus leniwa podjeżdża pod przystanek
11:21 - wysiadam i kupuję chleb. Pani w piekarni nachalnie namawia mnie do kupna słodkich bułek, a ja mam drobne tylko na chleb...
11:33 - wchodzę do domu. chce mi się spać, ale siadam przed komputerem i odinstalowuję niedziałającego Office'a (to miała być darmowa legalna pełna wersja, bardzo śmieszne)
15:05 - dostaję wynik z kolokwium. 25/50 - nie jest tak źle, tylko 50% JESZCZE nie zalicza, trzeba mieć o 0,01% więcej.
15:21 - czekam na tramwaj od 10 minut, lecz wiem, że przyniosę ludziom pecha. oczywiście tramwaj nie przyjechał.
15:38 - wsiadam w inną linię, zdążam odebrać zeszyt od koleżanki, która mi smsem napisała złą nowinę. postanawiam jechać do Katedry Biologii i walczyć o zaliczenie
16:02 - zajeżdżam, profesora nie ma od kilku minut, uświadamiam sobie, że zmarnowałem ponad godzinę na bezcelową jazdę po mieście
16:52 - wracam do domu, wreszcie coś jem po 9,5 godzinnej przerwie
17:15-19:00 - nauka anatomii (nie wiem po co mi to, skoro jeszcze genetyki nie zaliczyłem)
19:00-00:00 - nauka ekologii, niczego nowego się nie nauczyłem
Mam nadzieję, że Wy spędziliście dzień milej ode mnie.
7:52 - wysiadam z autobusu, przechodzę na pasach, prawie potrąciło mnie Cinquecento (TAK, TO MAŁE GÓWNO!)
8:20 - zaczynam kolokwium i potykam się o własną torbę, odkładając ją na podłogę
8:50 - wypisuję pierwszy długopis
8:50 - wypisuję drugi długopis
8:51 - wyczerpał mi się kalkulator, nie zrobiłem jeszcze ani jednego zadania obliczeniowego
8:51 - wypisuję trzeci długopis, sięgam ręką po czwarty, a moja legitymacja wyskakuje na 2 metry i ląduje 2 rzędy krzeseł dalej w auli
9:25 - koniec czasu na kolokwium, przez liczenie pisemne (zamiast na kalkulatorze) nie czytam 3 zadań - strzelam
11:00 - powinienem skończyć wykłady i kierować się w stronę domu
11:57 - wykłady wreszcie się kończą, bo koleś z radiologii ma gadane. mam 10 minut do autobusu, kolejny za pół godziny
11:06 - cały wymęczony, nabiegany i spocony docieram na przystanek przed czasem
11:12 - po 5 minutach spóźnienia autobus leniwa podjeżdża pod przystanek
11:21 - wysiadam i kupuję chleb. Pani w piekarni nachalnie namawia mnie do kupna słodkich bułek, a ja mam drobne tylko na chleb...
11:33 - wchodzę do domu. chce mi się spać, ale siadam przed komputerem i odinstalowuję niedziałającego Office'a (to miała być darmowa legalna pełna wersja, bardzo śmieszne)
15:05 - dostaję wynik z kolokwium. 25/50 - nie jest tak źle, tylko 50% JESZCZE nie zalicza, trzeba mieć o 0,01% więcej.
15:21 - czekam na tramwaj od 10 minut, lecz wiem, że przyniosę ludziom pecha. oczywiście tramwaj nie przyjechał.
15:38 - wsiadam w inną linię, zdążam odebrać zeszyt od koleżanki, która mi smsem napisała złą nowinę. postanawiam jechać do Katedry Biologii i walczyć o zaliczenie
16:02 - zajeżdżam, profesora nie ma od kilku minut, uświadamiam sobie, że zmarnowałem ponad godzinę na bezcelową jazdę po mieście
16:52 - wracam do domu, wreszcie coś jem po 9,5 godzinnej przerwie
17:15-19:00 - nauka anatomii (nie wiem po co mi to, skoro jeszcze genetyki nie zaliczyłem)
19:00-00:00 - nauka ekologii, niczego nowego się nie nauczyłem
Mam nadzieję, że Wy spędziliście dzień milej ode mnie.
Stefek
wtorek, 15 stycznia 2013
Dziś postanowiłem olać sobie zajęcia, wstałem po 12, zjadłem śniadanie i usiadłem przed komputerkiem, nagle słyszę od współlokatora: "powtarzamy genetykę?" Ja do niego: "na kiego grzyba mi to potrzebne? odpuśćmy sobie, przecież to jest za tydzień", na co słyszę "ale to jest jutro...". DZIEŃ ROZJEBANY.
Alex Kwietniak - moja nowa miłość <3 <3 <3
Alex Kwietniak - moja nowa miłość <3 <3 <3
Stefek.
niedziela, 13 stycznia 2013
Niedziela
Siema siema, byłem w kościółku jak Pan Bóg przykazał, potem zachodzę na drugą stronę ulicy, jest tam taki LIDL, idę pod wejście, widzę, że perfidnie w środku jakieś dwie panie sprzątają, zachodzę pod drzwi i nic, one się nie otwierają!!! Postanowiłem zapukać i zajrzeć do środka, ale oczywiście panie udawały, że nic nie widzą... Pieprzone komuchy, zabraniają zakupów w niedziele!
Co o tym myślicie, drogie fanki, drodzy fanowie? Piszcie w komentarzach
Papapapapapapapapapapapapa :-)
Stefek
Myślę, że one wyznają Stefanizm lecz nie poznały Cie gdyż Twe oblicze może ukazać się tylko nielicznym (takie jak my). Selon moi wkrótce poznają się na swoim błędzie i będą zmuszone złożyć pokutę na Twoje łono w postaci jedzenia i kredek. Dzięki ci za uwagę, o wielki .
Zyta
Co o tym myślicie, drogie fanki, drodzy fanowie? Piszcie w komentarzach
Papapapapapapapapapapapapa :-)
Stefek
Myślę, że one wyznają Stefanizm lecz nie poznały Cie gdyż Twe oblicze może ukazać się tylko nielicznym (takie jak my). Selon moi wkrótce poznają się na swoim błędzie i będą zmuszone złożyć pokutę na Twoje łono w postaci jedzenia i kredek. Dzięki ci za uwagę, o wielki .
Zyta
sobota, 12 stycznia 2013
Marysia do gosi: haha ten blog musi wyglądać jak jakichś plastików 'aaale śmieszne, moja bestisia powiedziała mleko'
gosia - jeb na podłoge i się smieje
to nie jest prawda!!!!!!!!!!!! tak seryjnie (ale cool słowo c'nie) to obie chodzimy ze soba
.
.
.
.
.
.
do trzeciego najlepszego gimnazjum w naszym mieście. chwalebnym
ftfetfjin
gosia - jeb na podłoge i się smieje
to nie jest prawda!!!!!!!!!!!! tak seryjnie (ale cool słowo c'nie) to obie chodzimy ze soba
.
.
.
.
.
.
do trzeciego najlepszego gimnazjum w naszym mieście. chwalebnym
ftfetfjin
Ogólnie w tym roku to krecimy filmm
Dzial: nnieudane sceny :
1) mleko ( nawiazanie do wczesniejszego postu ) :
no takk...perfect computer skills....nie ma dźwiękiu...ale uwieżcie nam na słowo (hahahahahaha lepiej nie), że Gosia powiedziAŁA 'mleko łhułhułhu'
No takk..marysia ma dysleksje, wybaczcie jej ..
Gosia
Dzial: nnieudane sceny :
1) mleko ( nawiazanie do wczesniejszego postu ) :
no takk...perfect computer skills....nie ma dźwiękiu...ale uwieżcie nam na słowo (hahahahahaha lepiej nie), że Gosia powiedziAŁA 'mleko łhułhułhu'
No takk..marysia ma dysleksje, wybaczcie jej ..
Gosia
Subskrybuj:
Posty (Atom)